Wczoraj miało
miejsce wiekopomne wydarzenie, budzące nasze ogromne oburzenie.
Mianowicie - zamówiliśmy sobie pickę z nowo powstałego lokalu -
Biala Wrona. I to był nasz jeden z największych błędów
gastronomicznych w życiu. Ciekawie już było podczas zamawiania,
gdzie wystąpiła słaba komunikacja (z drugiej strony słuchawki
koleś z dykcją jak u głuchoniemego) ze wschodnio brzmiącym
operatorem linii telefonicznej (nie na darmo się mówi, że Ruscy
to białe Murzyny). W menu nie było za dużego wyboru, a to, co
widniało na karcie nie powodowało efektu "wow". Standardowe
pizzy, mniejsza i większa (30 lub 40 cm), ale już na wstępie nie
można było sobie wziąć tej większej dzielonej na pół - w sensie
dwie pizzy w jednej. Ale chuj, sobie myślę - lokal niedawno
otwarty, może jeszcze nie wyczaili, że jest taka ewentualność -
młoda, prężna firma i taki sam pewnie potencjał ludzki - mają
czas na dotarcie się i wpasowanie w wymagającego klienta, jakim
jestem ja. Tyle, że po średnim dialogu, koleś na infolinii już
chciał się rozłączyć, spasibując za zamówienie, aczkolwiek nie
podałem jeszcze adresu dostawy - myślę sobie, że może mnie
ichniejsze GRU namierzyło i nie trzeba się starać nawet piętra
podawać. Przeprosił, że o takowe dane się nie spytał i poprosił
mnie o... wysłanie ich SMS-em! Pierwszy taki przypadek miałem
(cyrylicą, kurwa, napisać? dla beki numer bloku z małej
litery?), ale cóż, pod rządami anty-zdradzieckiej mordy
zmierzamy w stronę Białorusi, to i zwykłe zamówienie żarcia
odbywa się na modłę donbasowskiego standardu. No i się
zaczęło... Nie powiem, skusiło nas w ich ofercie... czarne
ciasto, bo chcieliśmy wiedzieć, czy to jest tylko chwyt
marketingowy i zwykłe ciasto ojebane ciemną emalią, czy jednak
nie. Po pół godzinie koleś oddzwonił, że jednak nie mają
Dekoralu w tym kolorze i będzie na zwykłym, białym - jak...
Biała Wrona - cieście, ale cena zostaje ta sama. No, kurwa,
chwalmy Pana, przecież mógł powiedzieć, że jednak trzeba sobie
odebrać samemu i doliczyć kolejny podatek MOrawieckiego.
Powinienem już wtedy pierdolnąć słuchawką, ale dałem im szansę -
być może nie robią jej w Doniecku, to i dzisiaj się wyrobią z
dostawą. Tyle, że im dalej w las, tym więcej sarnich gówien, a
nie prawdziwków. Zdziwienie następne przyszło, gdy koleś
zakolebotał w domofon i usłyszałem po raz kolejny uralski
akcent. I teraz się dopiero zaczęła jazda... Okazało się, że
nikt z Zabużan się nie pofatygował, aby mi w sensownym terminie
dostarczyć jadło, ale za to Pan z pyszne.pl (sic!) był tak miły,
że aż sobie policzył... kasę za dostawę, o której nie było mowy
w trakcie zamówienia (42 PLN, a 45 PLN to chyba jest różnica -
dobrze, że nie było więcej napalonych pośredników, bo bym się w
stówie mógł nie zmieścić). Chuj, sobie myślę, zdzierżę inny
kolor ciasta, długi czas dostawy i dodatkowy haracz za to trefne
zamówienie, bom, kurwa, głodny! I teraz najlepsze - wyciąga dwa
kartony, sepleniąc pod nosem, że... wspaniałomyślnie podzielili
mi tą dużą pizzę na dwa opakowania! No już miałem zaklaskać
jajami z radości, bo co dwie tektury, to nie jedna - dobrze, że
nie spakowali w 5 opakowań styropianowych, albo, co byłoby na
miejscu, gość nie wyjął z kieszeni utytłanego paprochami salami
i na miejscu doprawiał tą egzotykę. Na zdjęciu widać, jak to
pięknie rozplanowali - specjaliści z Wuhan byliby dumni, wszakże
można było upchać w nich samo ciasto, a zewnętrzny farsz do
reklamówki z Biedry. Jeszcze jakby ona była smaczna, a nie
typowa knutella, i pachnąca (czuć było perfumy dla Muzułmanów:
Giorgio Ramadani), to pies jebał, ale to była najohydniejsza
pizza, jaką w życiu wpierdalałem! Smakowała, jak wyglądała, a do
tego jeszcze totalnie rozwodniony sos jogurtowy (z liśćmi z
barszczu sosnowskiego) o konsystencji łuszczącej się skóry i
kocich wymiocin, zapakowany w folię spożywczą zdartą z
najtańszego żółtego sera w plastrach z Lewiatana - przy
odpakowaniu już zdążyłem się ujebać - o tak, wchodzę wkurwiony
ja, cały na biało... Ciasto przechujowe, ale nawet chyba lepiej,
że bez czarnego barwnika, bo można byłoby nawet tego nie wysrać
pępkiem - stare lub niedopieczone (zapewne jedno i drugie) z
niewielkimi elementami nie zakalca. Cała reszta nie była lepsza
- jakbym psie gówno zamoczył w kałuży, a później je obtoczył w
pokruszonym azbeście - klasyczny glutaminian smrodu. Ja
rozumiem, że na głębokim zadupiu, tj. wschodzie, ciasto na pizzę
wytwarza się z plasteliny, a na wierzch kładzie ugotowane na
parze plastikowe atrapy warzyw, dostarczając to wszystko szambo
wozami, ale, do kurwy nędzy, mimo, iż Polska to teraz trzeci
świat, to wypadałoby dobić nawet do takich standardów (liege)!
Nie nakarmiłbym nią nawet Kaczyńskiego! Jakby tego było mało,
ujebałem sobie piękny obrus, bo z niej wszystko spływało - oj,
tłuszczu to nie żałowali - chyba po to, żeby się klocek jeszcze
przed skończeniem "uczty" wysuwał z czarnej dziury...
Reasumując: sraczka -> ultrabiegunka -> Biała Wrona! Do teraz
wysrewam ten szajs - jakby chociaż była kukurydza, to bym sobie
zrobił "againa". Totalnie nie polecam tego ścierwa, mam
nadzieję, że zamkną to w piździec już niebawem - gównianego
wyszynku nawet tak zjebane miasto jak Kielce, nie chce -
potrzebne nam ono jak pożar w igloo!
p.s.1. dostałem, przy okazji, od pyszne.pl kupon rabatowy na 15
zł. do wykorzystania, ale przy zamówieniu kolejnej pizzy z tego
lokalu - w dupę sobie go wsadźcie - i tak jestem przekonany że
ten kolorowy kartonik smakowałby o piekło lepiej od kloacznego
wyrzygu, zwanego, nie wiadomo, czemu, przez nich pizzą.
p.s.2. pierwszy pozytyw, to pokrajana na prędko kiełbasa na
pizzy - to akurat było jedyne, co dało się strawić.
p.s.3. pozytyw numer dwa (ostatni), to taki, że po niej ze swoją
prostatą wyszedłem na prostą.
p.s.4. dzięki Bogu, już łychend, więc zapowiada się udany
wieczorek (z piątku na wtorek) przy muzyce dla pizd, czyli
cuntry. Się posłucha: Sasin (dzisiejszy solenizant!) Pumpkins
(70 milionów sprzedanych płyt w maju!), Edith Piach, Julio i
dresiarz, DJ Harvey, czy też elektronikę wprost z Delhi –
Hindustrial (cała sala zapierdala); poczyta komiks "Tyfus, Romek
i A'tomek" lub zrobi jedno i drugie (J.D. Salinger - Baunsujący
w zbożu); obejrzy film "Ryjówka Diabła" (polskie soft porno z
gościnnym udziałem takich aktorek, jak: Dorota Połykała i
Gabriela Mussała); zorganizuje LGBTChwDP party; zadzwoni do
Billa Aidsa, spytać, czy już napierdolił chipsów do swoich
szczepionek; albo zrobi się telefonicznego pranka, wybierając
numer do randomowej żony policjanta: pies Cię jebał! Nudy,
kurwa, nie będzie - ach, ta nasza Polska alkoholska!
p.s.5. nieśmieszny żarcik na koniec:
Jak się zwracać do ekskluzywnych prostytutek? Drogie Panie!
|