27.12.2014 |
Kilka zdjęć z
koncertu Farben Lehre (19.12.2014) i konkurs! Pod tytułem:
Konkurs, jak jasna cholera
Nie pierdol, tylko znajdź Kera!
Do wygrania
zepsuta maszyna do pisania...
|
22.12.2014 |
No i kolejna runda
zakończona - znowu nie udało mi się zdobyć trofeum, ale
następnym razem się postaram bardziej (choć co rundę tak
pierdolę, a później walczę jedynie o miejsce na pudle). The
Winner is Paweł Gajda, a co za tym idzie flaszka dobrego
łyskacza leci do triumfatora. Swoją drogą ilość zdobytych
punktów (69) to bardzo dobry, klasyczny i mile kojarzący się
wynik :)
p.s. Korzystając z
okazji, chciałem pozdrowić pierogi z mięsem i kapustą, które w
ramach wigilyji skonsumowaliśmy dzisiaj w zakładzie pracy
chronionej, czyli u nas ;)
|
20.12.2014 |
Ja to sobie
tłumaczę tak: te wszystkie Beck'sy to rząd Kopacz, który trzeba
jak najszybciej obalić! PRZEWRÓT GRUDNIOWY!
|
17.12.2014 |
Po niewypale z
Tuff Enuff, rok się zakończy koncertowym przytupem z Projekt
Punkiem, wraz z: Farben Lehre + The Analogs + OFFENSYWA! Punk's
(chyba) Not Dead!
|
30.11.2014 |
No to się
nakoncertowaliśmy wczoraj...
|
19.11.2014 |
29.11.2014 -
koncert
Tuff
Enuff w Kielcach! Jedyny w Polsce, hehe. Jedziemy na cztery
baty... To znaczy bilety ;)
|
29.10.2014 |
W kwestii ubioru
na koncert - jestem już przygotowany!
p.s. ostatnio strona lekko padła -
okazało się, że został przekroczony transfer (1GB), ale pomyłka
została wyjaśniona, więc dementuje plotki, że to robota Ryszarda
Nowaka, łowcy sekt ;) |
28.10.2014 |
Koniec miesiąca
zapowiada się bardzo ekscytująco. Do Polski na dwa koncerty
wpada kanadyjska legenda electro-industrialu - Front Line
Assembly. I właśnie na drugim, krakowskim, gigu się zjawię (wraz
z, oczywiście,
NINą)!
Tyle lat czekałem, aby skompletować "bytność" na TOP-5 moich
zespołów wszechczasów, tj. (kolejność czysto przypadkowa):
Marilyn Manson, Ministry, Nine Inch Nails, Skinny Puppy i
właśnie Front Line Assembly. Chyba po show FLA pora umierać, bo
na jakiż koncert już wyczekiwać?
p.s. 29.11 Tuff Enuff w Kielcach!
http://nk.pl/#wydarzenia/916228
https://www.facebook.com/events/718918404846194/
http://www.lastfm.pl/event/3936035+Front+Line+Assembly+at+Kwadrat+on+31+October+2014 |
23.09.2014 |
Ależ piękny
bojkot! Podziwiam nołlajfów zaangażowanych w tą szczytną akcję,
żyjących od wyzwania do kontestacji! Się porobiło z tym
Ciechanem... A jeszcze miesiąc temu udokumentowałem mini libację
w Klubokawiarnia Komitet. No cóż, może warto byłoby pójść z
pseudotolerancyjnym prądem i zwymiotować jeszcze jakieś resztki
Ciechana, być może zalegające w trzewiach, przestać pić,
podpisać klaużulę sumienia i dołączyć do Drużyny AA...
p.s. No, ale jak oglądałem ostatniego Tomasza Lisa, to się
zastanawiałem, kto więcej oberwał po głowie w swoim życiu -
bokser Michalczewski, czy posłanka Kempa. Chyba to drugie...
#fuckciechan
#loveciechan
#fucklove
|
18.09.2014 |
Jasiek Mela w
najnowszym sezonie "Tańca z gwiazdami"! Myślałem, że się
przewidziałem, ale, niestety, to prawda... Brzmi to tak
abstrakcyjnie, groteskowo i niedorzecznie, jakby Stevie Wonder
wziął udział w talent show "I Ty zostaniesz perfekcyjnym
chirurgiem", albo jakby tegoroczny festiwal kultury żydowskiej
nazwano "Swastyka 2014", a wzięli w nim udział hipsterscy
juderzy w jarmułkach z daszkiem. Jasio znany jest przede
wszystkim z tego, że jako 13-letni frajer, podczas burzy wjebał
się do transformatora elektrycznego i jeszcze pchał paluchy w
okolice przewodów elektrycznych (stąd się wzięło powiedzenie, ze
Mela zdobył jako pierwszy człowiek dwa bieguny... jednocześnie).
13 lat miał wtedy! Niektórzy już w tym wieku są po inicjacji
seksualnej ze swoim proboszczem lub nie żyją z powodu
nominowania do Ajs Brykiet Czelendź (ABC) i wypierdolenia za
dużej ilości opału na swoje puste łby, ale on w tym wieku nie
wiedział, że nie należy tam włazić - uznał widocznie, że
przetestuje jako pierwszy w Polsce gimbazowe YOLO śliniąc się na
widok trupiej czachy na transformatorowni. Ale kasa z
odszkodowania się zgodziła... Teraz ten kaleko-celebryta jest
takim naszym Justinem Bieberem z alternatywną motoryką. Tylko
czekać, aż zacznie ćpać i ruchać kozy, bo gwiazdą już jest
nieziemską - ma m.in. na koncie film o sobie - sztampowe gówno,
które nie wyciśnie nawet klocka z dupy, a co dopiero łez...
A wracając do "Tzg". Kolejny sezon żenujących wygibasów,
"elokwentnych" wypowiedzi i kretyńskich zachowań uczestników, a
w tle jęczące "gwiazdki", ile to godzin muszą jebać na
treningach, jakby ktoś ich do tego zmuszał. I jak przy każdej
edycji w tabloidach wielkie znaki zapytania: kto z kim się
będzie pierdolił tudzież pieprzył? Dla Jaśka będę oglądał każdy
odcinek w bezpośredniej retransmisji, a i pewnie na litości
głosujących imbecyli dokuśtyka co najmniej do półfinału.
Wyobrażam sobie, że aby podwyższyć oglądalność w 69. edycji
polsatowskiego ścierwa 90% uczestników to będą niepełnosprawni
fizycznie, umysłowo, chorzy i totalne fajfusy życiowe, ażeby
gawiedź miłosiernie wysyłała hurtowo SMS-y na wszystkich naraz,
byleby wszyscy byli wygrani w "Paratańcu z paragwiazdami" w
Parapolsacie. Aczkolwiek w tym sezonie nowotwór Honey zbytnio
się nie przydał, bo już odpadła. Widać rak jest już niemodny,
mogła wzbudzić współczucie deklarując inne choroby, takie jak:
ebola, mięśniak macicy, pochwica, rzucawka, czy inne skurcze
Braxtona Hicksa. Niestety, nie pomyślała, co akurat nie dziwi...
W następnych edycjach chętnie bym zobaczył innych gwiazdorów:
księdza Lemańskiego, Janinę Ochojską, Rafalalę, Mariusza
Trynkiewicza, Czesława Kiszczaka, Maćka z "Klanu", a przede
wszystkim Nicka Vujicica, który dla poprawienia swoich notowań
mógłby do wszystkich swoich nieszczęść dodać nieleczoną stopę
cukrzycową...
ps. życiowe (do niedawna) motto Jana Meli: kto rano wstaje, temu
pan bóg kule nosi! |
18.09.2014 |
Psia mać! Chyba
nadszedł czas, aby się zarejestrować na tym osobliwym portalu i
sypnąć jakimiś żetonami, gdyż jedna z gwiazdeczek na
showup.tv ma
identyczny fotel jak ja (co widać go chociażby na zdjęciach z
03.08.2014)!
|
16.09.2014 |
Kolejna historia z
Nowego Światu...
|
07.07.2014 |
"Industrialny"
artykuł z kwietniowego wydania czasopisma "Wnętrze I Ogród". Do
pobrania/poczytania/obejrzenia tutaj. |
01.07.2014 |
Jest piwko, jest
zabawa (weekendowa) ;)
|
08.06.2014 |
"No i chuj, no i
cześć" - tym cytatem z filmu "Pod Mocnym Aniołem" można by
podsumować i pożegnać kolejną rundę pseudo legalnych zakładów na
firmie. Po raz drugi z rzędu zwycięzcą okazał się Jacek (już bez
"Pan", przynajmniej dla mnie), ale i ja byłem blisko -
ostatecznie zająłem ex-aequo drugie miejsce z Pawłem. Wyniku
Marka, przez wzgląd na jego wczorajszy ożenek, komentował nie
będę :) Jak wskazuje tabela, walka toczyła się do ostatniej
kolejki, gdzie Ci nieudolni kopacze sprawili mi totalny zawód,
przez co nie zostałem po raz pierwszy laureatem - chociaż przez
kilka kolejek zakładałem żółtą (od potu) koszulkę lidera.
p.s. Tak, ja prowadziłem dokumentację - a te mazy na tabeli nie
świadczą, broń szatanie, o jakichkolwiek manipulacjach :)
|
08.06.2014 |
Dzisiaj mija
właśnie 6 lat od powstania (pierwszego "newsa") strony. Nieźle
jak na "bloga" :)
|
26.04.2014 |
27 kwietnia w
Watykanie wielka uroczystość biesiadna - kanonizacja (między
innymi) Jana Pawła II, zwanego papieżem. I to nie jest ponury
żart kabaretu Limo. Nie wybieram się, nawet jakbym miał darmowy
transport z szybkim i wściekłym Jackiem Kurskim oraz zapewniony
nocleg w jednym łóżku z kapciowym, czyli Dziwiszem (może by mi
ten stary, chytry i zachłanny cap opchnął jakieś relikwie lub
zapiski po JPII). Ostatnio przez media przelewa się
kanonizacyjna fala euforii a kto się nie da jej ponieść ten jest
zakutym łbem, ateistycznym szkodnikiem. Miło mi, wolę być
takowym, niż wychwalać Wojtyłę, jak to robi większość, znając go
jedynie z "chwalebnych" czynów. Cóż, mistrzowski public
relations to coś, co cechowało całą jego dyktaturę. Nie oczekuję
cudów, że ktoś na chłodno podejdzie do jego pontyfikatu i
zacznie się zastanawiać, że być może nie jest tak kolorowo, jak
to jest bez przerwy powtarzane. Zaznaczyć muszę, że nie jestem
(nie czuję się) chrześcijaninem (katolikiem), satanistą, czy
innym ateistą - mam gdzieś wiarę w jakiegokolwiek boga, a w
ostatnim przypadku: wiarę w niewiarę. Najbliżej mi do nihilisty
religijnego, i powiedzmy, że z taką "łatką" czuję się najlepiej.
Wojtyła naprawdę zasłużył sobie na bycie świętym, poważnie, bo w
tej religii jest tyle irracjonalnych zdarzeń, postaw, nonsensów,
błędów logicznych i totalnej fantasmagorii, że kolejne dziwactwo
pasuje do niego jak ulał. Tak, już niedługo będzie święty, już
tam na górze się nie może doczekać, żeby po tym zapewne
żenującym watykańskim spektaklu mógł zmienić ciapcie na kolor
bardziej szykowny i przenieść się na chmurkę wyżej. A jego
zasługi? Nie do przecenienia! Przyjaciel Augusto Pinocheta,
popierający jego reżim; fałszywy ekumenista; religijny
fundamentalista; twórca kilkunastu encyklik - mix wodolejstwa,
radosnej twórczości i niezrozumiałego bełkotu; bałwochwalca;
"wielki teolog"; "wielki myśliciel"; największy chrześcijanin w
kretyńskiej czapeczce całujący Koran; człowiek odmawiający
audiencji drugim żonom przywódców państw czy też szefom rządu
gdy po rozwodzie zawarli ponownie związek małżeński. W wolnych
chwilach faworyzował opus dei, miał skandaliczny stosunek do
środków antykoncepcyjnych, zapłodnienia in vitro, aborcji (vide:
zgwałcone kobiety na terenie byłej Jugosławii) i przyzwalał na
gigantyczne przekręty w banku watykańskim i, co chyba
najważniejsze, za jego kadencji pedofilia wśród jego ziomali w
sukienkach osiągnęła takie apogeum, że już się nie dało tego
dłużej tuszować i zamiatać pod dywan (ani innych przestępstw
seksualnych w kościołach na całym świecie; szambo wybiło w tym
burdelu dość obficie). Wszystko według zasady: nic nie
widziałem, nic nie słyszałem, a Marciala Maciela Degollado jak
syna pokochałem. Był przeciwny stawianiu sobie pomników, ale jak
już jakiś powstał, to z tego powodu jakoś się nie pieklił. No i
ten "cud", który został wyciągnięty jak królik z kapelusza. Już
prędzej uwierzę, że w piekle smok wawelski ogrywa w szachy
potwora z Loch Ness. Na świecie jednak są dwa rodzaje ludzi: ci,
którzy wierzą w ewolucję i ci, których ona ominęła. Za Joanną
Senyszyn można tylko napisać, że z JPII kojarzą się dwa cudy:
pierwszy to kultowe już "uzdrowienie", a drugi - uznanie tego
faktu za cud. Jerzy Urban doskonale podsumował: "Wojtyła
zostanie w pamięci zdecydowanej większości Polaków jako ten
Polak, który zrobił największą karierę światową." Tak, słowo
"kariera" jest tutaj słowem-kluczem w tym przedsiębiorstwie,
jakim jest Watykan Spółkowanie z o.o.
Na koniec chciałbym pozdrowić z tej okazji wszystkich, którzy
beznamiętnie i bezrefleksyjnie (a nierzadko bezmyślnie)
podchodzą do tej jakże nie świętej postaci.
SANTO SODOMITO!
AMEN!
p.s. Kto normalny po maturze zapierdala na kremówki?
|
17.04.2014 |
13.04.2014, Klub
Kwadrat, Kraków: Prong, Tommy, NINa i ja!
|
06.04.2014 |
W programie "Dziś
Wieczorem" (06.04.2014) gościem był Tomasz Adamek, który
ostatnio oberwał niezły wpierdol od Głazkowa i praktycznie
zakończyła się jego poważna kariera bokserska - teraz pora co
najwyżej na Wawrzyka, Sosnowskiego czy Najmana. Tomek poszedł
jednak za ciosem i będąc jeszcze otumaniony po ostatniej
przegranej wystartuje do europarlamentu z list Solidarnej
Polski. Na tą okazję wpadł do studia TVP Info odjebany, jak
Jehowy na pukanie, a następnie przepytany został przez Beatę
Tadlę:
- (...) Będziemy (wraz ze Zbyszkiem Ziobro - przyp. Keru) robić
porządek w Polsce.
- Na czym będzie polegał porządek według Tomasza Adamka?
- Każdy wie, że jestem katolikiem i przyznaję się do pana boga,
więc (...) będę bronił wiary. (...) Wiemy, że dzisiaj jest moda
nie wierzyć, odchodzić od pana boga, więc ja będę bronił boga,
będę bronił chrześcijaństwa, którego nasz kraj chce zatracić.
Europa przede wszystkim, bo widzimy co się dzieje, dzisiaj jest
moda na aborcję - to nie jest boże, więc będę twardo stał za tym
i to są tematy, które mnie interesują. (...) Jeżeli nie będziemy
o to walczyć, to będziemy, nie wiem, zabijać dzieci w, którym,
7, 8, 9 miesiącu, bo takie są, słyszałem, możliwości, że to jest
zabijanie dzieci. Kto zabija dzieci nie ma błogosławieństwa dla
takiego kraju, dla takiego państwa, a więc ja jestem jako
katolik, wchodzę i będę tutaj stał za tym twardo. (...) Nie
możemy dopuszczać, by w Polsce była aborcja, czy małżeństwa
homoseksualne, które chcą wychowywać dzieci - to jest
wypaczenie, to jest wbrew prawu bożemu. (...) Ja bronię praw
bożych, jestem katolikiem, przyznaję się do pana Jezusa, piąte
to nie zabijaj...
- A co w programie Solidarnej Polski jest dla pana
najważniejsze, co powinno być w parlamencie europejskim
realizowane?
- Ochrona życia. (...) Jeżeli będziemy zabijać, nie ma
przyszłości dla takiego kraju, więc trzeba twardo za tym stać i
mówię: mężczyzna i kobieta - prawo boże. Chronić kościół
katolicki, który jest też dzisiaj, w Polsce deptany, więc ja
twardo za nimi stoję i dlatego tu jestem. (...) Akurat sprawy
kościoła znam, bo każdy o tym wie z Polaków, że jestem
katolikiem i praktykującym.
- Czyli pana zdaniem w Polsce powinien obowiązywać całkowity
zakaz aborcji.
- 100 procent! Wie pani co, jeżeli, mówię, jest zabijane
nienarodzone dziecko to ten kraj nie ma przyszłości. Jeżeli do
tego dopuścimy, nie będziemy istnieć. Dlatego będę za tym twardo
stał, dlatego idę do polityki. (...) Nie wolno atakować
kościoła, Platforma atakuje kościół.
- A kto jest pana idolem politycznym, albo kogo uważa pan w
Polsce za męża stanu?
- Ja kocham pana Jezusa i on jest moim panem!
Tyle Tomasz z Matplanety i jego bełkotliwe twarde stanie.
Chciałoby się jedynie krzyknąć: "Tylko pod tym krzyżem, tylko
pod tym znakiem, wygraliście bitwę z HIV-em, przegraliście wojnę
z rakiem!".
|
30.03.2014 |
Z Władimirem
Władimirowiczem nie ma żartów...
|
10.03.2014 |
Nowy Świat
pięknieje...
|
05.03.2014 |
Siedlce, miasto cudaczne :D
|
05.03.2014 |
A
na mojej ulicy bez (pozytywnych) zmian ;) Dialog, który mógł
mieć miejsce także na NŚ:
- Nienawidzę mojej żony, a ona nienawidzi mnie!
- A dzieci?
- To jedyne co nas łączy... oboje ich nienawidzimy!
---
skan z Echa Dnia (04.03.2014 r.)
|
08.02.2014 |
Pazurów totalnie pojebało (czytaj:
popierdoliło). Po rynsztokowych wynurzeniach Czarka (rzekomo
prześladowanego za wiarę), bohatera pornoszantażu, afery
garnkowej i zainwestowania niemałych pieniędzy w Edytkę, do
ofensywy medialnej przystąpił jego młodszy brat, Radek. Na
łamach óltra-prawicowego "wSieci" (aktualny numer: 6/2014)
Radosław Pazura w wywiadzie z Dorotą Łosiewicz nie pozostawia
żadnych wątpliwości: "W 2003 r. miałem wypadek. Zginął mój
kolega, a ja cudem przeżyłem. I ten wypadek okazał się wielką
łaską, darem, szczęściem." (...) "Bóg mnie ocalił, a potem było
wiele podpowiedzi, czytelnych znaków. Tylko Bóg już wiedział, że
po tym wypadku poradzę sobie z ich odczytaniem. Tak było np. z
niby-przypadkowym spotkaniem w szpitalu siostry Grażyny,
klaryski, która została mi tak naprawdę zesłana. W jej krokach,
które usłyszałem wiele lat temu za plecami, dziś słyszę kroki
samego Jezusa. Cały czas mam ten dźwięk w uszach." (...) "Kiedy
usłyszała [Dorota Chotecka-Pazura, żona Radka - przyp. Keru], że
jestem w stanie krytycznym, że trzeba powiadomić rodzinę, bo
prawdopodobnie z tego nie wyjdę, zamknęła się w jakimś pokoiku
szpitala i rozmawiała z Panem Bogiem." (...) "Wszystko oddałem w
ręce Boga, także swoją zawodową karierę. Modlę się, żeby ona
miała taki wymiar i przebieg jak On chce." (...) "Dziś nie widzę
sensu w samym dążeniu do zdobycia Oscara, jednak jeśliby to
miało Bogu do czegoś posłużyć, w porządku. Jeśli uzna, że jestem
gotowy wieść życie Boże poprzez wykonywanie mojego zawodu,
wówczas da mi karierę i triumfy. Jeśli nie, to nie. Ja jestem
tylko narzędziem." (...) "Z wiarą i nadzieją chciałbym pobudzić
ludzi związanych z mediami, z show-biznesem, ludzi wyznających
chrześcijańską antropologię, byśmy się obudzili i zaczęli myśleć
o tworzeniu rzeczy, które będą działały na chwałę Pana i dla
wspólnego dobra. Noszę się z zamiarem założenia wytwórni filmów
pozytywnych. I apeluję stąd do wszystkich wspaniałych twórców:
aktorów, scenarzystów, kompozytorów, reżyserów, jakim nie są
obce wartości chrześcijańskie, byśmy mogli stworzyć swoje
przedsięwzięcia, dzieła, filmy, programy, które będą mogły
szerzyć te wartości, które będą pokazywać dobro i dążyć do
niego. A przy tym będą ciekawe, będą się świetnie sprzedawały i
zbierały nagrody. A jeśli pojawiłyby się jakieś problemy, np.
kina nie będą chciały tych tytułów pokazywać, to stworzymy
własną sieć kin. To można zrobić. Mamy takie czasy, że takie
rzeczy zaczynają się dziać. Siła jest w Kościele, ale siła jest
również we wspólnocie ludzi, którzy chcą działać na rzecz dobra
i na chwałę Bożą."
Radek poszedł grubo, zdecydowanie przedawkował różaniec! Aż
sobie spojrzałem na FilmWeb, jak tam się toczy kariera mojego
bohatera. No lipa straszna - w ostatnich czterech latach tylko
dwie polskie megaprodukcje: "Weekend" i "Sęp". Czyżby nikt nie
chciał zatrudnić kolesia oficjalnie wielbiącego chrześcijańską
sektę? Toż to jawne prześladowanie za wiarę! Nawet Antoni Krauze
nie obsadził go, choćby w roli brzozy, w swoim melodramacie
karate "Smoleńsk". Może wraz z bratem nakręcą film instruktażowy
dla zdunów - remake "U Pana Boga Za Piecem", aczkolwiek w
Tworkach poszukują dublera samego Napoleona! Niech mu droga
krzyżowa lekką będzie!
p.s. JESUS LOVES YOU(r cash) |
21.01.2014 |
Od dwóch dni (słownie: 3) w
Kielcach trwają "Mistrzostwa Regionu W Utrzymywaniu Równowagi"
(w skrócie "Mr. Wur"). Ktoś by pomyślał, że zdobyć tytuł to
bułka z chlebem, ale gdy wszystko jest tak oblodzone, że jedynym
miejscem, gdzie tego śliskiego skurwysyństwa nie ma jest lodówka
Icemana, to nie taka prosta sprawa. Jak co dzień we wtorek muszę
dymać na przystanek autobusowy, aby dowlec się (dosłownie i w
przenośni) na miejsce kaźni - do pracy w kołchozie! W tym
jebanym igloobusie jest tak zimno, że wszy u większości
pasażerów się same iskają, a sam czuję taki komfort jak kurwa w
deszcz. No właśnie, różnej maści żule się kręcą w tę i we w tę
po aucie, których sobie podzieliłem na trzy kategorie. Pierwsza
to żul typowy, wręcz nijaki, przysypiający w kąciku,
przejeżdżający dzień w dzień swój przystanek, popierdzający
sobie z lekka, nie wadzi nikomu. Drugą kategorią jest posępny
żul-mocznik, nierzadko zalany w trupa jak kubek Knorra. Często
awanturujący się o byle co, cuchnący niezmienioną odzieżą od
czasów Gomułki oraz miksem moczu ze szczynami. W każdym
autobusie powinien być zamontowany urynotest na obecność moczu
we krwi (przekroczony próg dopuszczalności - nie wsiadasz), to
może takowi by popierdalali piechotą na budowę, a nie zajmowali
ciągle te same miejsca z napisem "tu wolno walić konia". Ale
dzisiaj dodałem nową kategorię - kiełbasożuł (wurstomenel)!
Koleś ubrany jak typowy łapserdak spod pierwszego lepszego
sklepu ogólnoetylowego, który nawet do prysznica nie zdejmuje
gumofilców, wydzielający odór dopiero co spożytej, acz nie do
końca przetrawionej, kiełbasy (zapewne z przedwczorajszą pajdą
chlebka ze smalczykiem wyciśniętym z czyraka). Cztery przystanki
kupował ów jegomość bilet w automacie i chyba się udało - może
wreszcie dostrzegł, że zamiast monet wrzucał kapsle z
cytrynówki. Taki oto człowiek, może już na wymarciu, drugi dzień
mi towarzyszy w podróży w nieznane, bo w tym tygodniu moją
kochaną inaczej 12-tką jadę z dupą na ramieniu - jak trafię do
miejsca przeznaczenia (nawet z pięciogodzinnym spóźnieniem)
uznam to za cud, który zadedykuję Don Carlo Wojtyle. Dzisiaj
zamknąłem oczy i... popłynąłem, rozmyślając o kiełbasożulu
(zaimponował mi jego wygląd: czarne, długie kręcone zęby i rzęsy
zaczesane na plecy), który wydał mi się na takiego, co to łamie
wszystkie zasady człowieczeństwa: "rzuciłem piwo, palenie i
masturbację, no i było to najgorsze 15 minut w moim życiu". Jego
dzieciństwo na pewno było traumą, gdyż na nocnik musiał się
wspinać po drabinie. Wiedzę zdobywał z kaprawego elementarza,
gdzie bohaterką była Ala i jej ass, a kwestią sporną: co było
pierwsze - jajko czy kurwa. Mieszkając na wsi, mając za
proboszcza zesłańca z Dominikany, ów księżulo (zbieżność żuli
przypadkowa) nucił mu do ucha: "ach śpij, kochanie, jak mi
stanie, to będzie dymanie". Starsza siostra co i rusz
zaśpiewywała się: "zabiorę brata na koniec świata, tam spędzi
chwilę z pedofilem..." i bawiła się barbieturanami. Przeprawy
miał także z rówieśnikami, którzy mieli bardzo wyszukane zabawy:
zamiast ciągnąć zapałki ciągnęli druty, a Heniu (tak nazwałem
mojego bohatera opierającego swój fioletowy nochal na kasowniku)
pewnie był wyszydzany w stylu: Heniutek, Heniutek - dwa kutaski,
jeden sutek; albo: ele mele dudki, Heniek ma trzy sutki; lub:
Heńka zbiła katechetka za stwierdzony brak napletka; czy też:
ene, due, ave, Heniek na Konklawe. Ciągnęły się za nim obraźliwe
inwektywy typu: twój ojciec chujem pierdzi; lub: twoja matka z
przyzwyczajenia woła na ciebie "ahoj, marynarzu"; albo,
najgorsze z serii: byłbym twoim ojcem, ale mnie pies na schodach
wyprzedził. W domu nie było lepiej. Zamiast ogniska domowego -
ognisko zapalne. Pamięć o swoich siostrach zawarł w jednym
zdaniu: każda sobie dziecko skrobie. Ojca znał jedynie z
widzenia (w więzieniu), a z ojczymem utrzymywał słaby kontakt,
oprócz jednego "incydentu", gdy schylił się po mydło, a ojczym
dopiął swego. No i ciągle był wyznaczany na ochotnika... Ten
czystej krwi mulat dorastał w niewyobrażalnej patologii.
Dorastanie i lata młodzieńczego buntu pacyfikowane były przez
wujka z ubecji (obecnie pracującego w banku WBK - czytaj: wUBEKA).
Przy okazji warto wspomnieć o stryjence - największej dilerce we
wsi, która zawsze na powitanie strzelała go z liścia w tył głowy
z filuternym okrzykiem: "what's up, drug?" Miała trzy motta
życiowe: 1. od kiedy mam herę nie ma dla mnie spraw nie do
załatwienia, 2. wszyscy mają HIV, mam i ja!, 3. sex, drugs &
other fags. Jej trzecim mężem był były członek zespołu
Macierewicza, o którym aktualnie śpiewano taką oto pieśń: ludzie
zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie... już czwarty dzień na
cracku! Cóż, co kraj to inny haj. Jego zainteresowania muzyczne
skupiały się na satanistyczno-oazowych (Anton Szambo LaVey
rządzi w niebie!) kapelach pokroju: Die Fantastischen Bier, Dr.
Dres, Too Fuck Shakur, Nine Inch Gays, Lump Bizkit, Skunk
Analsie, a ulubioną piosenką, którą sobie nuci do dzisiaj
kupując bilet jest kawałek Type O Negative - Everything Dres. W
wieku 15 lat sam już decydował o swoim życiu - jeśli nie Oxford
to... Tworki. I wykrakał. Doprawdy, śnięte słowa! Po wyrobieniu
papierów w kolorze RAL 1000, ruszył na podboje miłosne, gdyż
uważał, że do zakochania jedno krocze. Pił już wtedy strasznie i
wszystko (jego motto: sen wzmacnia, wódka usypia, wniosek -
wódka wzmacnia). Najbardziej smakowała mu kałużanka z Castrolem.
Podczas jednej takiej imprezy, w nocy z wtorku na piątek miał
pierwsze alkoholowe drgawki. Wtedy doszedł do wniosku, że jako
tancerz breakdance może zrobić furorę w "Mam Talent I Mendy".
Był też przez chwilę żonaty (poznali się nieszczególnie, jak
Heniu będąc na bombie zwrócił się w jej stronę: nie wygląda pani
na kobietę, chyba, że pani zgoli brodę, wąsy i zapuści piersi),
ale już jako eks-żona żaliła się dookoła, że nikt się nie chce z
nią kochać bo Heniek rozpowiada, że zmieniła płeć. No cóż,
Henryk był przystępny jak cena za kalesony, a poza tym lubił już
wtedy eksperymentować z tą samą płcią, więc został policyjnym
donosicielem, kierując się starą maksymą: chuj w dupę temu, co
sprzyja dzielnicowemu. Więc tak sobie zmyślnie wykombinował, jak
się cieszyć gejowskim wzięciem… Pozostając bez pracy, zapisał
się do związku bezrobotnych, gdzie składka miesięczna wynosiła
500 PLN, co spowodowało brak funduszy na codzienny kieliszek
chleba. Tak więc z uwagą będę obserwował mojego bohatera,
którego zaczepił dzisiaj żul drugiej kategorii - prykawka:
"Heniu, co ty wiesz o pierdzeniu?". Może to urok, może to burok.
Dobra, spadam, bo muszę poprzewijać płytki DVD.
Pisał dla Was - Mariusz Max Trynkiewicz, mówię jak jest!
p.s. wszystko to wina Tuska i wódki Bińkowskiej, bo po winie
cnota ginie, po wódce wraca wkrótce. Sorry, taki chuj! |
07.01.2014 |
WESOŁA NOWINA! W kwietniu koncert
Pronga w Krakowie, więc i ja się tam zjawię w doborowym
towarzystwie
NINy - oj, będzie się działo!
|
05/07.01.2014 |
Na początku był chaos. Później
pojawił się "Chaos A.D." Sepultury. Natomiast 2 listopada 1998
r. zadebiutowała w sieci moja autorska strona - nieoficjalny
serwis o zespole Marilyn Manson - TIME FOR CAKE AND SODOMY.
Niedawno minęło od tego wydarzenia 15 lat! Szmat czasu! Historia
i wspomnienia, które nigdy nie zostaną zatarte w pamięci.
Człowiek wtedy był młody i głupi (dla równowagi teraz jestem
stary i jeszcze głupszy i narzekam na ból stawów i jezior).
Przez ponad 3 lata istnienia serwisu poznałem wiele
fantastycznych osób, z niektórymi się zaprzyjaźniłem, a z
niektórymi kobietami... nawet bardzo (żadna mi nie odmówiła,
bo... żadnej nie pytałem; cóż, serce nie szluga)! Po dziś dzień
utrzymuję kontakt z osobami poznanymi właśnie dzięki tej stronce.
Z racji tej okrągłej rocznicy postanowiłem ponownie wrzucić całą
stronkę o MM do Internetu, w takiej postaci, w jakiej znikała z
sieci w grudniu 2001 r. (nie wspominając o późniejszych jej
mutacjach, ani o bliźniaczej stronce hien cmentarnych - ciszej
nad tą trumną!). Do zakończenia jej działalności przyczyniły się
w sumie trzy rzeczy. Pierwsza, to danie za wygraną z miejscem w
necie. Na przełomie wieków niełatwo - choćby w porównaniu z
dzisiejszymi czasami - było znaleźć w miarę szybkie i
nieawaryjne miejsce w necie, ażeby całą stronę wrzucić w jedno
tylko miejsce, a nie tworzyć setki kont na darmowych serwerach (polbox,
viper, pnet, etc.), żeby to miało ręce i nogi i później się nie
kaszaniło. Owszem, miałem wiele propozycji współpracy, ale w
sumie wszystkie koncentrowały się na tym, że moja strona miała
służyć jako szyld reklamowy lub oddawać na każdym kroku hołd
komuś, kto wygospodarował miejsce dla niej. Drugą przyczyną był
jebany wirus w kafejce internetowej, który spustoszył mi dysk z
tzw. jotpegów (dlatego też wersja wrzucona dzisiaj strony jest
poważnie okrojona o te pliki graficzne - tekst jest w 100% taki,
jaki był przed closedem). Ostatnią przyczyną było to, co robił
sam Manson i jego "fani". Dramatycznie się obniżył wiek
przeciętnego fana i ta tendencja się zaczynała utrzymywać.
Doszło do tego, że co poniektórzy, wiedząc o różnicy wieku
między mną, a nim/nią, pisali do mnie "per Pan", co wyglądało
dosyć komicznie. No i zazwyczaj była to strasznie męcząca
gównażeria, z którą można było co najwyżej wymienić zdawkowe
pierdol się, a rozmowa wyglądała jak dialog dwóch łysych o
nowych żelach do włosów. Ponadto to, co Manson zaczął tworzyć (i
do dzisiaj to robi) przelało czarę goryczy. Choć nie przeczę, na
każdy koncert Mansona w Polsce wybiorę się z nieskrywaną
radością. Gdy zaczynałem, w 1998 roku, była straszna polska
posucha informacyjna o Mansonie, więc zakasałem rękawy i wziąłem
się solidnie do roboty. Nie chcąc się zbytnio chwalić, ale pod
względem merytorycznym był to niedościgły kosmos we
wszechświecie (all the whoreld)! Kwestia graficzna strony
pozostawiała wiele do życzenia przez te lata, ale chyba nie o to
chodzi, żeby zamienić ją w reklamę Polifarbu Cieszyn, i żeby się
wszystko migotało i ruszało. Po daniu sobie siana ze stroną
jakoś wielkiego kaca nie miałem, gdyż w tym czasie już działała
stronka (później nawet będąca oficjalną polską) Jeordiego i Gayi
- fantastyczna robota! Pustki w polskiej sieci dot. MM nie
zostawiłem...
Nawet nie chciało mi się teraz czytać czegokolwiek, co wtedy
wypisywałem (będzie na to jeszcze czas), szczególnie w
"newsach", do których podchodziłem z przymrużeniem oka. Takie
czasy, byłem o te 15 lat młodszy, więc mogę się tym wytłumaczyć.
Nawet był chat! Co prawda, gdy nie było nad nim bata (czyli mnie
- administratora), było totalne rozpasanie, ale coś się zawsze
działo... Ogólnie działy były pierwszorzędne - "lista fanatyków"
- ktoś, kto się na niej znalazł, żyje jeszcze i się nie wstydzi?
;)
W tamtych czasach Internet w Polsce dopiero raczkował, nie to,
co teraz. Człowiek był zdany na modem telefoniczny (słynny
licznik impulsów; z ciekawostek: od nagminnego korzystania wtedy
z netu, z nieswojego modemu - Vorgira - coś się w nim
przepaliło, a że to nie była tania rzecz ten modem, to pewnie
kolega do dzisiaj jest o to wkurwiony, bo nie dość, że
zhajcowałem mu modem, to do tej pory [chyba na pewno] nie
zrekompensowałem mu tejże straty) o zatrważającej prędkości
ściągania i wysyłania danych (tepsa - to ludzka rzecz okradać).
Dlatego też korzystałem z kafejek internetowych, a w
szczególności jednej, gdzie przeputałem tam pewnie w chuj
milionów pesos, jakby to teraz zliczyć. Aspekt finansowy nigdy
nie był najważniejszy - z prowadzenia serwisu nie miałem nawet
złotówki, a to ja musiałem dokładać, ażeby to wszystko miało
ręce i nogi (bo przecież chujni nie będę firmował swoją ksywą).
Z tą kafejką internetową to były jaja - przeważnie przychodziło
się na godzinę 22.00 i siedziało do 6.00 rano (aż się dorobiło
ideologiczne powiedzonko: dzień, jak co noc). Nie dość, że było
najtaniej, to na dodatek nie szwendały się podchmielone
dzieciaki, a i nierzadko na takich nocnych eskapadach wypiło się
to i owo, ale też i obsługujący kafejkę zapadali w alkoholowy
letarg na takich nockach (słynny pif-paw). Szalone czasy, do
których z uśmiechem na ustach zawsze będę wracał.
Stronę prowadziłem tylko ja, choć wiele osób chciało wtedy
figurować jako tworzący ten site i się pod niego podpiąć.
Dzisiaj w modzie jest bycie adminem na czymkolwiek na fejsie. No
i posiadanie aska. Co trzeba być za totalnym pustym gimbazowym
zjebem, żeby coś takiego mieć! Niektórzy mi zarzucali, że przy
dobieraniu adresu stronki (industrial.prv.pl) trochę się
zagalopowałem - bo gdzie tam Manson i industrial. No cóż, może
to i prawda, ale "Antichrist Superstar" nagrany pod
kierownictwem Trenta Reznora to była esencja industrialu (czy
też rocka/metalu indu), a ja na długo przed (i do teraz)
słuchałem tego najpiękniejszego gatunku muzycznego, jakim jest
INDUSTRIAL! I co by pod niego nie podpiąć, czy to Depeche Mode,
czy to Rammstein, czy to Agressiva 69 lub Merzbow, to nadal
będzie to najbardziej płodny i wybitny nurt muzyczny. I jeszcze
jedno zdanie wyjaśniające powstanie mojego nicka - Keruleta.
Żadna tajemnica to nigdy nie była, powstał on od węgierskiego
klubu piłkarskiego - III. Kerület TVE Budapest, co można go
sobie łatwo wyguglować lub znaleźć też na FB. Co do mutacji
mojego nicka, to Kerulet MF było od MotherFucker (a nie od
Ministerstwa Finansów), a czasami drugi człon, czyli
Lingosławski, przeze mnie używany... nie mam pojęcia skąd go
wytrzasnąłem!
Zawsze mnie śmieszyła ta nagonka na Mansona (i te legendarne
plotki, m.in. o graniu Paula Pffeifera w "Cudownych Latach") i
nie raz dawano mi do zrozumienia, żebym sobie odpuścił stronę,
bo... I tu następował potok bluzgów ("ja ci kurwa poklnę jebany,
wulgarny, skurwysynu") jakże miłosiernych katolickich owieczek.
Cóż, zawsze się znajdzie jakiś Ryszard Nowak - zacofani są wśród
nas. Jedyne co mogę polecić na taki stan umysłu to tabletki z
odwróconym krzyżykiem.
Nie, nie piszę tego wszystkiego, bo zdiagnozowali u mnie raka
(którego sobie tradycyjnie życzyliśmy przy wigilijnym opłatku) i
mam jeszcze 666 godzin życia. Co najwyżej boli mnie noga, bo mi
na nią spadł kamień z serca. Nie piszę także dlatego, że
opuszczam ryjksiążkę - co to, to nie! Po prostu miałem już to
popełnić w listopadzie, ale nie było czasu, więc teraz to robię,
czekając na księdza po kolędzie ubrany w dres. A może być grubo
(i nie chodzi mi tu o gabaryt koperty), ciekawe kogo wyślą z
anarchidiecezji kuriozalnej. W razie czego jestem przygotowany
na test:
- Wymień jeden z sakramentów.
- Sacramento Kings!
Dlatego pozdrawiam wszystkich! Cała przyjemność po mojej
stronie... internetowej ;)
http://kerulet.pl/manson/
p.s. dwa powiedzonka z "brudnego" okresu, które mi utkwiły
szczególnie w pamięci:
- jestem głupi, mam pierdolca, w uchu kolczyk, w dupie stolca!
- brudna dupa, brudna szyja, chodź tu kurwo dam ci w ryja!
---
UPDATE (07.01.2014):
Siłą rozpędu wrzuciłem także szczątki dwóch innych stron (hieny
cmentarne i industrial 2). Obydwie wiekowe, obydwie niekompletne
i obydwie dostępne pod linkiem w górnym menu - ARCHIWUM. |
|